Autor |
Wiadomość |
marqstr |
Wysłany: Pon 9:20, 06 Sie 2012 Temat postu: |
|
Na początku lat 90 stawiano na upadek Państwowych Gospodarstw Rolnych. Część się sprywatyzowała więc nałożono na nich takie opłaty z tytułu dzierżawy gruntów żeby im się odechciało. Wtedy szybciutko ziemię można wyprzedać. Zadłużone wobec Agencji nowo powstałe spółeczki nie miały kasy na wykup ziemi, nie mówiąc o maszynach itd.
Znam sprawę z doświadczenie mojego ś.p. ojca. Pamiętam jak szybciutko przejęła ich niemiecka spółka przez podstawionego polaka. To był 92 rok. Tak się rodził w polsce bandycki kapitalizm. 20 lat później nie wiele się zmieniło.
Apropos to dzięki rolnictwu Grecja jeszcze ciągnie. Mało tego zaczynając się podnosić lejąc na koncerny.
http://ulicaekologiczna.pl/tematy-dnia/grecki-ruch-ziemniaczany-sprzedaz-produktow-wprost-z-ciezarowek/
Jak wracam z pracy to między 2 gminami jest nowa droga od której idzie dojazd do autostrady. Ale obok jest jeszcze stara droga wyłączona z ruchu. Ostatnio zaczął tam zajeżdżać bus, Pani wystawia worki z ziemniakami i kasę. I bardzo dużo osób zjeżdża i kupuje od niej te ziemniaki. Aż miło się patrzy. 300 metrów dalej jest Kaufland, 600 metrów dalej Biedronka itd.
Wystarczy że jest to opuszczona droga międzygminna i już nie może przyjść straż i wlepiać mandatów, to i handel się rozwija |
|
|
gaga |
Wysłany: Pon 9:17, 06 Sie 2012 Temat postu: |
|
[quote="taakamama"] gaga napisał: |
A ja sama pamiętam. Jak były jeszcze kartki na mięso i jechaliśmy na wieś to zawsze było i mleko, masełko, ziemniaczki owoce pachnący chlebek, kury, jajka. Ciotka oddawała mleko do skupu miała 4 krowy i z tych pieniędzy byli w stanie wyżyć. A teraz?
Mleka nie oddają bo musieli by najpierw obore wykafelkować więc krów nie ma i pieniędzy za mleko też nie. Fabryka w której wój pracował 20lat została zamknięta a o pracę w tym rejonie ciężko. Aż żal mi tam jeździć |
Zgodzę się całkowicie,że kiedyś rolnik był prawie samowystarczalny. Ale kiedyś jak ktoś miał 10ha gospodarstwo to miał ręce pełne pracy. Koń w zaprzęg i jazda.Żniwa trwały prawie miesiąc. A nie kilka dni , ba u naszego sąsiada to nawet kilka godzin. U mnie tata położył płytki w oborach, zrobił potrzebne atesty itd. nastawiony był na produkcję mleka. A dziś ? Koszty produkcji przekraczają dochód ze sprzedaży mleka. I jeszcze jedna rzecz. Kiedyś funkcjonowała w Krasińcu cukrownia.Ludzie sadząc buraki wiedzieli, że tu je będą mogli sprzedać za godziwe pieniądze i przyjeżdżali nawet po kilkaset kilometrów. Ciotka do dziś wspomina jak zamknięcie cukrowni było dla nich jak wyrok. |
|
|
taakamama |
Wysłany: Pon 8:35, 06 Sie 2012 Temat postu: |
|
gaga napisał: | "amatorzy uprawiający przyzagrodowe działki, bo nie można nazwać gospodarstwem rolnym areału 5-7 ha. Takie gospodarstwo NIE JEST W STANIE wyżywić kilkuoosobowej rodziny rolnika, nie mówiąc już o produkowaniu żywności na rynek."
Całkowicie się z Tobą zgodzę,że z 5-7 ha gospodarstwa nie da się wyżyć.Ba nawet 20ha nie wyżyjesz!!! Ci którzy uprawiają takie gospodarstwa traktują to bardziej jako hobby - no może ewentualnie jako dodatkowe źródło dochodu. Ale jak tak się przyjrzeć bliżej to tak małe gospodarstwa praktycznie nie funkcjonują.Ci mali oddają ziemię w dzierżawę i obrabiają ją 100+ ha gospodarze. Przynajmniej tak jest w moich okolicach.
taakamama napisał: | Fakt Polska "wieś" na dzień dzisiejszy jest w opłakanym stanie. Bieda aż piszczy a starzy ludzie tylko wspominają stare dobre czasy... |
A to dziwne, bo ja nigdy nie słyszałam,żeby moi-90 letni dziadkowie wspominali, że kiedyś na wsi było lepiej ... |
A ja sama pamiętam. Jak były jeszcze kartki na mięso i jechaliśmy na wieś to zawsze było i mleko, masełko, ziemniaczki owoce pachnący chlebek, kury, jajka. Ciotka oddawała mleko do skupu miała 4 krowy i z tych pieniędzy byli w stanie wyżyć. A teraz?
Mleka nie oddają bo musieli by najpierw obore wykafelkować więc krów nie ma i pieniędzy za mleko też nie. Fabryka w której wój pracował 20lat została zamknięta a o pracę w tym rejonie ciężko. Aż żal mi tam jeździć |
|
|
fin |
Wysłany: Pon 0:16, 06 Sie 2012 Temat postu: Re: Rolnictwo |
|
O ile rys historyczny może i w miarę prawdziwy, to wnioski i oceny za bardzo spłycone. Jestem za reformą tego systemu, nie mogę się za to zgodzić ze stosowaną tu retoryką. Zachęcam również do przeczytania apelu:
http://www.zdrowykraj.fora.pl/program-selektywna-rzeczowa-dyskusja,15/apel,366.html#2719
Zajrzałem tu i ówdzie w sieci... jak zwykle, żeby trochę poweryfikować:
bój w hucie napisał: |
16% społeczeństwa (tzw. rolnicy) produkuje 3% PKB. Co to oznacza?
Oznacza to, że część społeczeństwa wytwarzającego PKB utrzymuje tzw. rolników. Upraszczając - miasto utrzymuje wieś.
|
Jakby wszystko tak liczyć to by się okazało, że największy udział w PKB mają prezesi spółek, banków itd... Trudno, żeby ten % był wyższy jak ceny produktów żywnościowych są niskie, a większość ceny sklepowej produktu wynika z marży pośredników (PKB od przedsiębiorców). Mleko w skupie kosztuje 1,2 PLN.
http://www.portalhodowcy.pl/ceny/ceny-mleka/ceny-skupu-mleka
Należy sobie za to zadać pytanie czy jakby te ceny były wyższe to czy i żywność w sklepie nie byłaby wyższa?
bój w hucie napisał: |
Dlaczego piszę "tzw. rolnicy"? Powinienem napisać raczej: amatorzy uprawiający przyzagrodowe działki, bo nie można nazwać gospodarstwem rolnym areału 5-7 ha. Takie gospodarstwo NIE JEST W STANIE wyżywić kilkuoosobowej rodziny rolnika, nie mówiąc już o produkowaniu żywności na rynek.
|
Lekko nie jest, ale bez przesady. Kiedyś rolnik raczej nie biegał po wszystko do sklepu co mu było potrzebne... ludzie mieli owoce i warzywa, kury (jajka i mięso), świnie (mięso), krowy (mleko), a do tego swoją paszę i ziarno. Zmniejszenie wydajności wynika teraz z tego, że teraz rolnik "nie może" być samowystarczalny. Ponieważ podniesione są wymagania dotyczące jakości oddawanego surowca oraz "wydajności z hektara" to rolnik teraz musi stosować nawozy i środki ochrony roślin (które trzeba rozpylić mechanicznie = ropa), ba, nawet nasion nie może mieć swoich, bo odmiany są "opatentowane"! Kiedyś zasiał, zebrał i worek zostawił na siew na następny rok, a teraz nic tego. Te dodatkowe koszty powodują, że faktycznie nie możemy konkurować z zachodem, ale czy to wina rolników?
http://www.oodr.pl/sort.php?dzial=ceny&kategoria=kalkulacja_kosztow&podkategoria=produkcja_roslinna&id=2010-02-10_12:35:59&on=tak
Wystarczy zobaczyć buraka i pszenicę... połowa kosztów to nawozy, środki ochrony roślin i "praca własna maszyn" czyli ropa. Łatwo też policzyć, że bez dopłat 5ha da około 15tys. PLN na czysto, plus około 3,5tys dopłat (z dodatkowymi dopłatami i nie dla wszystkich) po 700/ha co daje 1500PLN miesięcznie.
http://dzialki-mazury.pl/aktualnosci/doplaty-do-ziemi-rolnej-z-UE-2010.html
bój w hucie napisał: |
Powyższe jest efektem "reformy rolnej" czyli, de facto, zniszczenia polskiego przedwojennego rolnictwa, które opierało się na majątkach ziemskich, będących znakomicie zorganizowanymi gospodarstwami ROLNICZYMI, słynącymi w Europie z produkcji wysokogatunkowej żywności.
Rozparcelowano więc w barbarzyński sposób wysokotowarowe gospodarstwa obdarzając ziemią ZA DARMO wiejskich parobków i inną biedotę, którą to ziemię do dzisiaj marnują.
|
Czy to ich wina, że próbują jakoś przeżyć? Część na pewno marnuje/przepija/itd., ale nie można generalizować.
bój w hucie napisał: |
Współczesny polski amator uprawiający przyzagrodową, kilkuhektarową działkę jest - z nieznanych powodów - faworyzowaną świętą krową: nie płaci podatków (poza gruntowym), nie płaci ZUS-u, tylko wielokrotnie niższy KRUS, dostaje z Unii (czyli z kieszeni podatników) dotacje ZA NIEPRODUKOWANIE towarów w celu utrzymania wysokich cen żywności.
|
Coś mi się wydaje, że z samych dopłat to mało kto by wyżył (5hax 500PLN = 2500 rocznie = ~210PLN miesięcznie - dopłata 500, a nie 700, bo bezpośredniej jest tylko 500, jak nie produkujesz to pozostałych części nie dostaniesz).
Jeśli mają tak dobrze, zwłaszcza Ci co mają więcej ha dołącz do nich, odkup x ha i będziesz "świętą krową". Proste.
bój w hucie napisał: |
To jest całkowite zaprzeczenie gospodarki rynkowej, wyeliminowanie wolnej konkurencji oraz zaprzeczenie równości wszystkich obywateli wobec prawa.
Taki stan rzeczy konserwują wiadome partie w celu utrzymania elektoratu mając w przysłowiowej rzyci ekonomiczne skutki swojego postępowania.
|
Nie było, nie ma i nie będzie równości. Nigdy i nigdzie. Życie. Ten elektorat jak mówisz stanowi zaledwie 16%... więc czy to aż tak dużo gdyby partie zadbały o inne grupy społeczne? Wystarczyłoby zmobilizować pozostałych, ale tak się nie dzieje i to nie jest wina rolników (dużych czy małych).
Zostań rolnikiem i powiedz krowie w lipcu, że wyjeżdżasz na 2 tygodnie nad morze, bo Ci się należy urlop wypoczynkowy, żeby było sprawiedliwie. Do tego oświadcz, że nie będziesz jej karmił w soboty, niedziele, i święta, chyba, że Ci zapłaci za nadgodziny. Jeśli nie masz teraz urlopu do wrzuć sobie w koszty prowadzenia gospodarstwa ropę, nawozy itp. to sobie odliczysz od kosztów prowadzenia... (chociaż przyznaję, że ta grupa nie ma lekko w PL). "Sprawiedliwość" ma różne oblicza. "Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Zachęcam ponownie do przeczytania "apelu"
bój w hucie napisał: | "
Tymczasem karze się właścicieli dużych, kilkusethektarowych gospodarstw wprowadzając dla nich, (czyli dla tych, którzy RZECZYWIŚCIE pracują na roli i RZECZYWIŚCIE produkują na rynek) przepisy gospodarki rynkowej, czyli opodatkowanie PDOF na zasadach ogólnych i VAT.
|
Nie karze, tylko wyciąga kasę... Ci ludzie są wykorzystywani w dokładnie ten sam sposób co pozostali w tym kraju i to też nie jest winą tych małych. Źle przekierowujesz swoje pretensje.
bój w hucie napisał: |
Znam z obserwacji kilka takich "gospodarstw" czyli kilkuhektarowych działek przyzagrodowych i pamiętam codzienny żywot właścicieli (bądź ich ojców) w czasach tzw. komuny.
Zabrzmi to zabawnie, ale za Bieruta, Gomułki i Gierka polskiemu rolnictwu było znacznie bliżej do gospodarki rynkowej, niż obecnie (szczególnie po zniesieniu przez Gierka obowiązkowego kontygentu). Mamy więc do czynienia z pseudosocjalistyczną paranoją w czystej postaci. |
Dobrnęliśmy do końca...
Jakie są Twoje propozycje?
fin |
|
|
gaga |
Wysłany: Nie 22:31, 05 Sie 2012 Temat postu: |
|
"amatorzy uprawiający przyzagrodowe działki, bo nie można nazwać gospodarstwem rolnym areału 5-7 ha. Takie gospodarstwo NIE JEST W STANIE wyżywić kilkuoosobowej rodziny rolnika, nie mówiąc już o produkowaniu żywności na rynek."
Całkowicie się z Tobą zgodzę,że z 5-7 ha gospodarstwa nie da się wyżyć.Ba nawet 20ha nie wyżyjesz!!! Ci którzy uprawiają takie gospodarstwa traktują to bardziej jako hobby - no może ewentualnie jako dodatkowe źródło dochodu. Ale jak tak się przyjrzeć bliżej to tak małe gospodarstwa praktycznie nie funkcjonują.Ci mali oddają ziemię w dzierżawę i obrabiają ją 100+ ha gospodarze. Przynajmniej tak jest w moich okolicach.
taakamama napisał: | Fakt Polska "wieś" na dzień dzisiejszy jest w opłakanym stanie. Bieda aż piszczy a starzy ludzie tylko wspominają stare dobre czasy... |
A to dziwne, bo ja nigdy nie słyszałam,żeby moi-90 letni dziadkowie wspominali, że kiedyś na wsi było lepiej ... |
|
|
taakamama |
Wysłany: Sob 13:24, 04 Sie 2012 Temat postu: |
|
Fakt Polska "wieś" na dzień dzisiejszy jest w opłakanym stanie. Bieda aż piszczy a starzy ludzie tylko wspominają stare dobre czasy... |
|
|
bój w hucie |
Wysłany: Sob 11:12, 04 Sie 2012 Temat postu: Rolnictwo |
|
Temat - rzeka, jak każdy zresztą. Ale zacznijmy od początku.
16% społeczeństwa (tzw. rolnicy) produkuje 3% PKB. Co to oznacza?
Oznacza to, że część społeczeństwa wytwarzającego PKB utrzymuje tzw. rolników. Upraszczając - miasto utrzymuje wieś.
Dlaczego piszę "tzw. rolnicy"? Powinienem napisać raczej: amatorzy uprawiający przyzagrodowe działki, bo nie można nazwać gospodarstwem rolnym areału 5-7 ha. Takie gospodarstwo NIE JEST W STANIE wyżywić kilkuoosobowej rodziny rolnika, nie mówiąc już o produkowaniu żywności na rynek.
Powyższe jest efektem "reformy rolnej" czyli, de facto, zniszczenia polskiego przedwojennego rolnictwa, które opierało się na majątkach ziemskich, będących znakomicie zorganizowanymi gospodarstwami ROLNICZYMI, słynącymi w Europie z produkcji wysokogatunkowej żywności.
Rozparcelowano więc w barbarzyński sposób wysokotowarowe gospodarstwa obdarzając ziemią ZA DARMO wiejskich parobków i inną biedotę, którą to ziemię do dzisiaj marnują.
Współczesny polski amator uprawiający przyzagrodową, kilkuhektarową działkę jest - z nieznanych powodów - faworyzowaną świętą krową: nie płaci podatków (poza gruntowym), nie płaci ZUS-u, tylko wielokrotnie niższy KRUS, dostaje z Unii (czyli z kieszeni podatników) dotacje ZA NIEPRODUKOWANIE towarów w celu utrzymania wysokich cen żywności.
To jest całkowite zaprzeczenie gospodarki rynkowej, wyeliminowanie wolnej konkurencji oraz zaprzeczenie równości wszystkich obywateli wobec prawa.
Taki stan rzeczy konserwują wiadome partie w celu utrzymania elektoratu mając w przysłowiowej rzyci ekonomiczne skutki swojego postępowania.
Tymczasem karze się właścicieli dużych, kilkusethektarowych gospodarstw wprowadzając dla nich, (czyli dla tych, którzy RZECZYWIŚCIE pracują na roli i RZECZYWIŚCIE produkują na rynek) przepisy gospodarki rynkowej, czyli opodatkowanie PDOF na zasadach ogólnych i VAT.
Znam z obserwacji kilka takich "gospodarstw" czyli kilkuhektarowych działek przyzagrodowych i pamiętam codzienny żywot właścicieli (bądź ich ojców) w czasach tzw. komuny.
Zabrzmi to zabawnie, ale za Bieruta, Gomułki i Gierka polskiemu rolnictwu było znacznie bliżej do gospodarki rynkowej, niż obecnie (szczególnie po zniesieniu przez Gierka obowiązkowego kontygentu). Mamy więc do czynienia z pseudosocjalistyczną paranoją w czystej postaci. |
|
|