Autor Wiadomość
fin
PostWysłany: Sob 21:39, 04 Sie 2012    Temat postu:

Wszystko ok, tylko jak zmienić ten istniejący układ? Minią dekady zanim uczelnie wyzbędą się tych towarzystw wzajemnej adoracji (których i na zachodzie nie brakuje).
Różnica polega na tym, że na zachodzie, w tym w USA to gospodarka napędza badania (pieniądze). To dlatego większość ich badań to badania stosowane/wdrożeniowe, bo są zlecone przez przemysł. To on potrzebuje rozwiązań swoich problemów, to on nadaje kierunek badań, bo to on za to wszystko płaci. U nas nie ma przemysłu, więc nie ma kto zlecać badań, więc i nie ma kto za to płacić. Państwo też jest biedne, a większość badań to podstawowe, które do czegoś się przydadzą... albo i nie. Nawet jak są konkretne badania/rozwiązania to okazuje się, że nie ma kto tego wdrożyć, bo nie ma kasy.
Ja oczywiście nie tłumaczę obecnego stanu naszych uczelni, bo to co napisałeś powyżej jest prawdą, zaznaczam jedynie, że sama reforma edukacji nic nie da, jeśli nie będzie się wiązała ze zmianą całej struktury naszego społeczeństwa/przemysłu.

fin
bój w hucie
PostWysłany: Pią 23:55, 03 Sie 2012    Temat postu: Reforma szkolnictwa wyższego

Najlepszy polski uniwersytet (UW) znajduje się na 397 miejscu w rankingu uniwersytetów świata. Pierwszych 22 to uczelnie głównie amerykańskie, 3 brytyjskie i jedna japońska.

To obrazuje KOMPROMITUJĄCY stan szkolnictwa wyższego w Polsce.

System nauczania jest anachroniczny, kadra to towarzystwo wzajemnej adoracji o nikłych osiągnięciach naukowych, bez ambicji, całkowicie oderwana od praktyki i rzeczywistości.

Jak - przykładowo - wygląda system zatrudniania nauczycieli akademickich w krajach anglosaskich? Otóż żaden absolwent uczelni, który ma zamiar zostać wykładowcą akademickim, NIE MA PRAWA pozostać w uczelni, którą ukończył. Musi sobie znaleźć zatrudnienie w innej szkole, gdzie - jeśli ma odpowiednie kwalifikacje - zostanie nauczycielem kontraktowym, na rocznym lub dwuletnim kontrakcie. Jeśli się sprawdzi - kontrakt zostanie przedłużony na następny, dwuletni okres.
Taki system zapobiega tworzeniu się koterii i towarzystw wzajemnej adoracji, które za państwowe (czytaj: nasze) pienądze taplają się w ciepły bajorku bylejakości.

Pomijam fakt, że w polskich uczelniach nadal wykłada spora grupa tzw. "naukowców", których jedynym osiągnięciem było donoszenie w czasach komuny do SB na kolegów i studentów.
Osobna sprawa to żenujący poziom wiedzy osób przystępujących do egzaminów na wyższe uczelnie. Ale to odrębna sprawa i dotyczy całkowicie anachronicznego systemu edukacji w gimnazjach i szkołach średnich.

Znane mi osoby, które miały "przyjemność" studiować w polskich uczelniach a szczęście kontynuować naukę w uczelniach Zachodu otwarcie przyznają, że dzieli nas od krajów cywilizowanych przepaść jeśli chodzi o system nauczania.


Odpłatność za studia w uczelniach państwowych to kolejny problem, który wymaga drastycznego rozwiązania.
Obecnie obowiązujący system działa, z grubsza rzecz biorąc, na zasadzie - im więcej studenów, tym więcej kasy z budżetu. To zakrawa na paranoję, ponieważ ilość tradycyjnie nie przekłada się w jakość.

Z definicji wynika, że nie doceniamy tego, co dostaliśmy za darmo. Przy czym "za darmo" jest tu stwierdzenie fałszywym, bo wszyscy pracujący i płacący podatki łożą na grupę "studiujących".
Cudzysłów jest tu bardzo na miejscu, ponieważ poziom uczelni jaki jest, widać po światowych rankingach, a fakt, że odbija się to na rodzimej gospodarce widać po Polakach z dyplomem, którzy lądują na przysłowiowym zmywaku w angielskich pubach (jeśli mają szczęście i siłę przebicia) albo na bezrobociu w Ojczyźnie - czyli nadal są utrzymywani przez podatników.

Poza tym rzecz nie tylko w mizernym na ogół przygotowaniu do zawodu, ale także w produkowaniu "wykształciuchów" w sposób całkowicie oderwany o realiów gospodarki.

Nie podejmuję się wypowiadania na temat wysokości czesnego, jakie powinno obowiązywać w państwowych szkołach wyższych, ale wiadomo, że są studia kosztowne ze względu na wyposażenie pracowni itp. (techniczne, medycyna) i mniej kosztowne (humanistyczne).

Oczywista jest też rekompensata w podatkach z tytułu wprowadzenia odpłatności za studia, bo skoro student ma płacić sam, to należy ulżyć podatnikowi.
Założyłbym się tutaj o sporą sumę, że każdy rząd,który wprowadzałby taką reformę, "zapomniałby" o uwzględnieniu odpowiedniej ulgi dla podatników.
I żeby było najprościej - wystarczy sumę wykładaną przez budżet na szkolnictwo wyższe podzielić przez ilość podatników i o uzyskaną wartość podnieść kwotę wolną od podatku.

Z drugiej strony, żeby nie stracić ludzi zdolnych, których nie będzie stać na czesne, warto wprowadzić rozsądny i motywacyjny system stypendialny dla zdolnych i pracowitych. Możnaby też uwzględnić niższe czesne za pierwszy rok nauki i w przypadku jego zaliczenia z dobrymi wynikami objąć studenta programem stypendialnym.
Dodajmy, że taki system działa w USA z pożytkiem dla - jak na razie - najpotężniejszej i najbardziej innowacyjnej gospodarki świata.

Wracając do Polski - wszelkie dywagacje o uzdrowieniu kraju i naprawie państwa są mrzonką, bowiem bez głębokiej reformy polskie uczelnie nadal pozostaną fabrykami bezrobotnych z miernym wykształceniem (pomijając nieliczną grupę absolwentów będących wyjątkami od reguły).

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group